Lirene - Maseczka samowchłaniająca z wyciągiem z wiśni z Barbados
Witajcie!!
Maseczki to coś co naprawdę lubię i czego mojej skórze nigdy nie żałuję.
W mojej łazience stoi ich pokaźna kolekcja, po prostu do wyboru, do koloru.
Dzisiaj chcę Wam napisać o jednej, która ostatnimi czasu skradła moje serce.
Tak więc wszystkie maniaczki maseczek zapraszam na dzisiejszy post.
Z firmą Lirene miałam do czynienia już wcześniej. Jednak po jej maseczki jakoś nigdy nie sięgałam. Sama nie wiem czemu. Pewnie dlatego, że dostęp do nich - ze względu na mieszkanie w UK - miałam po prostu utrudniony. Jednak podczas mojej ostatniej wizyty w PL, skusiłam się na jedną maseczkę z tej firmy i teraz żałuję, że nie zaopatrzyłam się w ich większą ilość.
Opis produktu:
Maseczka o aksamitnej konsystencji aktywuje proces intensywnego nawodnienia w głębokich warstwach skóry oraz trwale stabilizuje poziom wody w komórkach.
Połączenie wiśni z Barbados oraz Glucamu i Alantoiny, wpływa na
błyskawiczną i odczuwalną poprawę jędrności i elastyczności naskórka.
Maseczka odbudowuje warstwę hydrolipidową, chroniąc skórę przed
odwodnieniem i przed działaniem czynników zewnętrznych. Skóra twarzy po niezwykle przyjemnym zabiegu z maseczką jest dogłębnie nawilżona, promienna i odświeżona.
Jak stosować?
Raz lub dwa razy w tygodniu nałożyć maseczkę na oczyszczoną skórę twarzy, szyi i dekoltu i pozostawić do wchłonięcia. Nadmiar niewchłoniętej maseczki usunąć płatkiem kosmetycznym.
Powiem Wam, że ja ze wszystkich maseczek, chyba najbardziej lubię te nawilżające.
Tak więc ta maseczka już na wstępie miała u mnie mały plus.
Ja stosuję ją zwykle dwa razy w tygodniu, wtedy kiedy widzę, że moja cera potrzebuje dobrego nawilżenia.
Nakładam ją na noc zamiast kremu, a rano moja twarz wygląda promienie, a wszystkie suche miejsca znikają jak ręką odjął.
Producent zaleca aby nadmiar niewchłoniętej maseczki usunąć za pomocą płatka kosmetycznego.
Ja tego nigdy nie robię, gdyż moja skóra wręcz "pije" tą maseczkę, tak więc o żadnych niewchłoniętych pozostałościach nie ma mowy.
Kolejnym plusem, jeśli chodzi o ten produkt to jego wydajność.
Mimo iż w saszetce mamy tylko 10ml, to ta ilość spokojnie nam wystarczy, na kilka - jak nie kilkanaście - użyć.
Cena jest także bardzo atrakcyjna.
W normalnej cenie kosztuje ok. 2.40zł.
Mi natomiast na promocji udało się ją kupić jeszcze taniej, niestety ale nie pamiętam ile za nią zapłaciłam.
Ja na pewno jeszcze nie raz sięgnę po tą maseczkę, gdyż uważam, że naprawdę jest godna uwagi.
A Wy znacie ten produkt?
Jeśli tak to czekam na wasze opinie.
Pozdrawiam
;)
ja nie miałam jeszcze okazji jej używać,ale się skuszę:)
OdpowiedzUsuńostatnio używałam Ziaja, ale tą widze też warto wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńZnam go, ale nie byłam zadowolona z efektu ;/
OdpowiedzUsuńTak to już jest, że nie wszystko u wszystkich się sprawdza ;)
UsuńTez bardzo lubie maseczki, choć niekoniecznie te w saszetkach:)
OdpowiedzUsuńNie lubię takich maseczek, które same się wchłaniają, sama najczęściej je zmywam, bo później wiem, że zapchanie gwarantowane.
OdpowiedzUsuńMnie póki co ona nie zapchała ;)
UsuńJak ja nie lubię używać maseczek, ale w końcu muszę to zmienić. Fajnie, że ta się sprawdziła :D
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę wypróbować. Ja dziś użyłam maseczki antystresowej ziaja.
OdpowiedzUsuńŚwietnie nawilża i zmiękcza skórę.
Także uwielbiam maseczki z Ziaji ;)
UsuńW ogóle ja jestem strasznym maniakiem jeśli chodzi o maseczki ;)
Bardzo rzadko stosuję maseczki na twarz. Nadrabiam za to maskami na włosy :)
OdpowiedzUsuńU mnie natomiast jest troszkę na bakier jeśli chodzi z maskami na włosy.
UsuńO odżywce pamiętam zawsze, jednak o maseczkach niestety już raczej sporadycznie ;)
Fajnie że u ciebie się sprawdziła ☺ z moją mieszaną cerą zapewne wyskoczyłyby niespodzianki. .
OdpowiedzUsuńChyba jej nie miałam ale chętnie kiedyś wypróbuję chociaż nie jestem maseczkomaniaczką :)
OdpowiedzUsuńMam ją i chyba mnie zapchała, ale jeszcze nie wiem. Przetestuję dalej i zobaczę. Co do wydajności to się zgadzam :)
OdpowiedzUsuńTeż bardzo lubię maseczki! Stosowałam różne, ale jakoś Lirene nie próbowałam.. pora to zmienić! :)
OdpowiedzUsuńJeszcze jej nie miałam i raczej nie kupię bo saszetek nie cierrrpię :<
OdpowiedzUsuńJa lubię zmieniać maseczki, więc saszetki się u mnie lepiej sprawdzają. Co prawda w tubkach także mam dość sporą ilość maseczek, jednak ich zużywanie idzie mi zdecydowanie wolniej ;)
UsuńJestem mile zaskoczona ceną. Chętnie się skuszę :)
OdpowiedzUsuńPolecam, mam nadzieję, że u Ciebie też się sprawdzi ta maseczka ;)
UsuńJa właśnie nie przepadam za maseczkami do twarzy, dlatego rzadko je używam. Mam kilka w domu, ale opornie idzie mi z ich zużyciami :P
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam maseczki i nawet miałam kiedyś tą i całkiem fajnie się sprawdziła. Teraz z Lirene mam odżywiającą i wydaje mi się, że jest jeszcze lepsza od tej, polecam :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
nada--blog.blogspot.com
Nie mialam nigdy takiej maseczki:(
OdpowiedzUsuńJak gdzieś na nią natrafię, to muszę koniecznie spróbować, mam nadzieję, że u mnie też tak fajnie się sprawdzi :-)
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam akurat tej, ale lubię takie maseczki i na pewno kiedyś spróbuję :) Obserwuje :) bonny-sensation.blogspot.com
OdpowiedzUsuń