Wizyta w Szpitalu
Witajcie!!
Dzień rozpoczęliśmy od wizyty w szpitalu. Spokojnie, ze mną wszystko w porządku, gorzej u mojego kota, Lemona. Kilka dni temu wspominałam Wam, że ma biegunkę. Specjalna dieta oraz wszystkie domowe metody zastosowane przez nas, przyniosły lekką poprawę jego stanu. Jednak w niedzielę wieczorem znowu nastąpił nawrót biegunki, która z godziny na godzinę zaczęła się pogarszać.
Dzisiaj z samego rana zdecydowaliśmy, że trzeba działać. Ponieważ dziś mamy Bank Holiday (święto państwowe), wszystkie przychodnie weterynaryjne są zamknięte (przynajmniej w naszej okolicy), tak więc jedyna opcja jaka nam została, to Królewski Uniwersytet Weterynaryjny.
Podróż autem Lemon zniósł raczej kiepsko, cały czas próbował wydostać się z transporterka.
Na szczęście, jazda nie trwała długo. Gdy już dotarliśmy, zostaliśmy bardzo szybko i profesjonalnie obsłużeni, a Lemon od razu zabrany na badania.
Po około 30 minutach przemiła lekarka wezwała nas na rozmowę. Okazało się, że to raczej nie bakterie ani wirusy sieją spustoszenie w jego organizmie, tylko prawdopodobnie mikro pasożyty, które w przeciwieństwie do dużych, wymagają indywidualnego toku leczenia. Skąd u Lemona pasożyty? Ciężko mi powiedzieć, co trzy miesiące jest odrobaczany, tak więc tego typu przypadłości raczej nie powinien mieć.
Druga opcja jaka jest brana pod uwagę to to, że trawa którą zjadł podczas ostatniego spaceru była czymś spryskana, i stąd to zatrucie. Następna rzecz która mnie bardzo zasmuciła to stwierdzenie, że jego serduszko czasami łapie dziwny rytm :(. Miałam nadzieję, że związane to było z stresem wywołanym podróżą, lekarka jednak powiedziała, że raczej nie sądzi aby tak było :(
Koniec końców Lemon dostał specjalną tabletkę na odrobaczenie, a także lek powstrzymujący biegunkę, który mamy podawać także w domu. Nie dostała natomiast żadnego antybiotyku, gdyż w jego stanie mógłby wywołać jeszcze większą biegunkę.
Tak więc wyposażeni w leki oraz specjalną karmę, a także lżejsi o £175 (dzisiaj wszystkie instytucje ze względu na święto biorą podwójną stawkę)wróciliśmy do domu. Jutro czeka nas jeszcze wizyta u naszego stałego weterynarza, który wykona analizę kału i dopiero wtedy, tak naprawdę, poznamy przyczynę tej całej infekcji.
Tak więc moi drodzy, trzymajcie kciuki za Lemona.
A ja na bieżąco będę Was informować co u niego słuchać.
Pozdrawiamy
Wracaj do zdrowia Lemonku.
OdpowiedzUsuńMocno trzymam kciuki za koteczka.
trzymam kciuki! :))
OdpowiedzUsuńTrzymamy kciuki, niech zdrowieje jak najszybciej.
OdpowiedzUsuńniech kociak zdrowieje :)
OdpowiedzUsuńbiedny Kotecek...
OdpowiedzUsuńniech zdrowieje :*
trzymamy
OdpowiedzUsuńNiech szybko wraca do zdrowia! Trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Lemona! Mały, uszy do góry :)
OdpowiedzUsuńOjej, zdrówka dla Lemonka! Dobrze że tak szybko i profesjonalnie się nim zajęliście, trzymam kciuki i czekam na wieści!
OdpowiedzUsuńOjej biedaczek. Oby szybko mu się polepszyło!
OdpowiedzUsuńDużo zdrowia dla Lemonka. Jesteście super.
OdpowiedzUsuńBiedny Lemonek :* Trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńJa mam zamiar wziąć kotka w lipcu i od razu wykupić ubezpieczenie, bo te weterynaryjne ceny są czasami bardzo wysokie :(
My mamy Lemona 7 lat i przez ten czas nic nigdy mu nie dolegało... Czasami człowiek płaci cały czas ubezpieczenie i tak naprawdę nigdy nie wykorzystuje tych pieniędzy. Tak więc z tymi ubezpieczeniami różnie bywa... Jak będziesz brała ubezpieczenie to przeczytaj dokładnie warunki, gdyż wiem, że niektóre ubezpieczenia nie wszystkich kosztów.
UsuńPozdrawiam ;)
Biedny kociak ;(
OdpowiedzUsuńOczywiście, że trzymamy kciuki :)
OdpowiedzUsuńMSjournalistic.blogspot.com
Jasne, że trzymam kciuki. Sama uwielbiam koty i mam je!
OdpowiedzUsuńUuu biedny Lemon... oby to byla ta trawa.
OdpowiedzUsuńSporo czasu spędziłam ostatnio w poczekalni u weta i naprawdę dużo jest takich przypadków, w których winnym zapewne jest trawa, bo badania niczego nie znajdują.
OdpowiedzUsuń