Palmers Cocoa Butter Formula Dark Chocolate & Cherry

Witajcie!
Rzadko się zdarza aby jakiś kosmetyk mnie uczulił.
Tak naprawdę, to w mojej długiej przygodzie z kosmetykami, nigdy mnie ta przykra sytuacja nie spotkała.
No właśnie, kiedyś w końcu ta karta musiała się odwrócić, i w końcu przyszedł ten moment, kiedy i ja mogłam poczuć na własnej skórze co to znaczy reakcja alergiczna.


Z firmą Plamers miałam do czynienia już kilka razy.
Zawsze ich kosmetyki bardzo dobrze się u mnie sprawdzały, a z ich efektów byłam bardzo zadowolona. No ale niestety, przyszedł dzień, kiedy moje dobre zdanie na jej temat zostało mocno zachwiane. A wszystko to za sprawą małego balsamu do ust.





Już od pierwszego użycia dało się zauważyć, że coś  jest nie tak.
Po niecałej minucie od aplikacji, zaczęłam odczuwać mrowienie, szczypanie a na końcu pieczenie. Z początku  myślałam, że być może ten produkt ma tak działać, gdyż czasami w produktach których zadaniem jest "niby" delikatnie powiększyć nam usta, takie reakcje zachodzą. Zaczęłam wnikliwie czytać opakowanie, jednak nic na ten temat tam nie wyczytałam.
Nie namyślając się długo postanowiłam zostawić produkt na ustach, licząc na to, że pieczenie zaraz minie. Niestety po kolejnych kilku minutach mrowienie i szczypanie było tak denerwujące, że postanowiłam produkt zmyć. Po tej pierwszej nieudanej "przygodzie" postanowiłam dać temu produktowi jeszcze jedną szansę. Niestety i tym razem nie obyło się bez pieczenia i swędzenia.





Jak by tego wszystkiego było mało, po kilku dniach na moich ustach pojawiła się opryszczka.
Nie jestem pewna, czy ten produkt przyczynił się do tego, jednak prawda jest taka, że bąbel pojawił się dokładnie w tym miejscu, gdzie najbardziej odczuwałam niepożądane działanie produktu Palmers.
Mimo iż z opryszczką zmagałam się już kilka razy, to z ręką na sercu muszę przyznać, że ta wyjątkowo ciężka była do wygojenia, mimo iż cały czas stosowałam specjalny  krem.


Mimo iż produkt totalnie się u mnie nie sprawdził i na pewno już nigdy po niego nie sięgnę, to muszę przyznać, że ma on też kilka małych plusów. Po pierwsze produkt dobrze nawilża, a po drugie fajnie barwi usta na czerwono. Przy czym muszę zaznaczyć, że kolor bardzo naturalnie wygląda na ustach. Jak jest z jego trwałością nie wiem, gdyż niestety za długo on u mnie na ustach nie zagościł.

Tak więc, jak widzicie, moja przygoda z balsamem do ust firmy Palmers raczej do udanych nie należała. I jestem pewna, że ich produkty do ust będę od teraz omijać szerokim łukiem.

A Wy miałyście kontakt z tym produktem?

Komentarze

  1. Nie miałam nigdy tego produktu i po Twojej recenzji raczej się na niego nie skuszę.

    OdpowiedzUsuń
  2. A miałam ochotę wypróbować te balsamy, teraz chyba mi przejdzie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojooj, szkoda, że taką krzywdę zrobił :<

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojej nienawidze opryszczki dla tego na pewno nie kupie tego balsamu bo moze rowniez mi sie przydarzyć taka sytuacja co tobie ; ( kiedyś tez po jakieś pomadce tak mialam ale nie pamietam jakiej;//

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej, a może opryszczka i tak planowała wrócić...? :( Szkoda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę być pewna w 100% że to ten produkt wywołał opryszczkę.
      Być może był to tylko zbieg okoliczności. Jedno jednak jest pewne, już nigdy po ten produkt raczej nie sięgnę ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Nowości Kosmetyczne No7

Blog Roku 2013

Zaskakujące Fakty o Wielkiej Brytanii Cz. I