Lemon u Lekarza
Witajcie!
Wczoraj wybrałam się z Lemonem do weterynarza na podanie tabletki odrobaczającej.
Robię to raczej profilaktycznie, gdyż wątpię aby jacyś "obcy" mieszkali w moim pupilu.
Ze względu na to, że jest to kot typowo domowy, raczej są małe szanse aby coś złapał, jednak jak to się mówi "strzeżonego Pan Bóg strzeże"...
Lemon w przychodni był wyjątkowo koleżeński i odważny. Mimo siedzącego obok niego psa, zdecydował się na opuszczenie torby i mały spacer po recepcji, bez szorowania pupą po podłodze ;).
Pewnie wiele z Was się zastanawia czemu z taką prostą sprawą udaję się do lekarza.
Otóż, w przypadku Lemona podanie tabletki w domowych pieleszach, jest nie lada wyczynem.
Każda próba podania mu specyfiku była dla niego wielkim stresem, a finał był taki, że tabletka nadal była nie połknięta, a trzy kolejne zostały "zmarnowane" przy próbie podania.
Po tym wszystkim stwierdziłam, że nie ma sensu go więcej stresować i od tamtego momentu co kilka miesięcy jedziemy do lekarza, tam odbywa się to szybko i bez stresu, a Lemon przegapia moment kiedy tabletka trafia do jego żołądka.
Przy wczorajszej wizycie pierwszy raz zamiast tabletki Lemon dostał kropelki na skórę, które mają działać na takiej samej zasadzie co tabletki. Z początku taka forma przypadła mi nawet go gustu, może wreszcie sama będę w stanie mu podawać owy specyfik. Lekarz skropił mu skórę pomiędzy łopatkami, gdyż w tym miejscu kot raczej ma małe szansę na zlizanie leku. Wszystko poszło szybko i bardzo sprawnie. Jednak w Lemon pierwsze co zrobił w domu po wypuszczeniu go z torby, to jakimś cudem zlizał te kropelki z sierści ;(. Oczywiście zaczął od razu pluć śliną i rzucać łepkiem na wszystkie strony. Czym prędzej podałam mu wodę , żeby mógł pozbył się tego nieprzyjemnego posmaku z ust. Następnie przez kilka godzin musiałam go pilnować, gdyż cały czas próbował się pozbyć leku z sierści, próbując go zlizać lub też wydrapać. Jakby tego było mało, sierść w miejscu gdzie był podany lek zrobiła się tłusta i nieprzyjemnie pachniała.
Mimo iż pomysł sam w sobie jest świetny, to myślę, że my raczej pozostaniemy przy tabletkach. Może u kotów długowłosych, ta forma podania leku bardziej się sprawdzi, u kotów krótkowłosych raczej nie zdaje egzaminu.
Pozdrawiam
;)
Pozdrawiam
;)
Alez słodziutki kociak :)
OdpowiedzUsuńOn Tylko na takiego wygląda, niezły z niego urwis czasami ;)
UsuńKoty są sprytne, więc taki preparat podawany na grzbiet też dają radę zlizać ;) Ja dawałam Andrzejowi tabletki, ale też przy niezłych kombinacjach i wypluwaniu. Przemycam w jedzeniu, na siłę.. ciężka sprawa zawsze jest z tabletkami, ale raz na jakiś czas trzeba kota pomęczyć ;)
OdpowiedzUsuńMy chyba już wszystkich metod próbowaliśmy, włącznie z rozpuszczeniem tabletki i podaniem mu przez strzykawkę....
UsuńNiestety wszystkie nasze próby spełzały na niczym, przemycenie w jedzeniu też nie zdało egzaminu niestety. Tak więc zostaje nam już chyba tylko wet ;(
Ojej biedaczysko ;*to faktycznie lepiej tabletki...;)
OdpowiedzUsuńDzielny Lemon...
OdpowiedzUsuńa swoją drogą śniło mi się dziś że byłam kotem O_o powinnam chyba przestać jeść przed snem ;)
pozdrawiam :)
hehe, dobre, sprawdź w senniku może ten sen ma jakieś głębsze znaczenie ;)
UsuńTeż jeżdżę na odrobaczanie do weta, nie chcę tam brać kotów tylko wtedy, gdy ich boli, żeby sobie źle nie kojarzyły.
OdpowiedzUsuńKropelki zdążą się wchłonąć wystarczająco zanim dojedziesz do domu - są gorzkie, aby kot ich nie lizał, stąd ślinienie.
W sumie to dobry pomysł, lepiej aby to miejsce nie kojarzyło mu się tylko z bólem.
UsuńMy podajemy kropelki na kark. Dziubul nie da rady sobie ich zlizać. Lemon jest mistrzem :) No ale przecież trzyma linię chłopak :)
OdpowiedzUsuńNormalnie kot akrobata z niego ;)
UsuńJejku jak on śmiesznie wyglada w tej torbie ;) dobrze ze mi przypomnialas... Chyba mojego kota tez czeka wizyta ;)
OdpowiedzUsuńSłodki koteczek, i to imię jest urocze :).
OdpowiedzUsuńojej ;) biedaczysko ;) to faktycznie lepiej tabletki ;) pooozdrawiam! ;*
OdpowiedzUsuńuwielbiam Twojego kota ;)
OdpowiedzUsuńdobrze, że mu nie zaszkodziły te krople.