Lemon
Witajcie!!
Dzisiaj post wyjaśniający co słychać u Lemona.
Pewnie wiele z Was wie, że ostatnio troszkę się pochorował. Osoby niebędące w temacie odsyłam tutaj. Po wizycie w szpitalu jego stan znacznie się poprawił. Co prawda, nadal był bardzo osłabiony, przesypiał większość dnia, a aktywność jego ograniczała się tylko do pójścia do miski i kuwety.
We wtorek z samego rana zadzwoniliśmy do naszego weterynarza, w celu ustalenia naszych następnych kroków działania. Lekarz kazał przynieść próbkę kupki do analizy, jednak Lemon nie chciał z nami za bardzo w tym temacie współpracować. Tak więc kolejne kilka dni upłynęły nam na oczekiwaniu na "sampla" ;). Po kilku bezowocnych dobach, Lemon wreszcie stanął na wysokości zadania ;). Uradowani czym prędzej pognaliśmy po weterynarza. Po konsultacji z lekarzem zadecydowaliśmy, że najlepiej będzie wykonać kompletną analizę, w celu wykrycia najmniejszych pasożytów czy też bakterii.
Próbka trafiła do laboratorium. Niestety takie szczegółowe badania także trochę trwają, tak więc ponownie kilka dni przyszło nam żyć w niepewności. Pocieszające na szczęście było to, że Lamon zaczął czuć się już znacznie lepiej. Apetyt z dnia na dzień mu się poprawiał, chętniej wykazywał inicjatywę do zabawy. Ba! Nawet jego kocie fochy dały o sobie znać, co było wyraźną oznaką, że nasz kot czuje się już naprawdę dobrze.
Próbka trafiła do laboratorium. Niestety takie szczegółowe badania także trochę trwają, tak więc ponownie kilka dni przyszło nam żyć w niepewności. Pocieszające na szczęście było to, że Lamon zaczął czuć się już znacznie lepiej. Apetyt z dnia na dzień mu się poprawiał, chętniej wykazywał inicjatywę do zabawy. Ba! Nawet jego kocie fochy dały o sobie znać, co było wyraźną oznaką, że nasz kot czuje się już naprawdę dobrze.
Po kilku dniach oczekiwania w końcu odebraliśmy telefon od weterynarza.
Okazało się... że badania niczego nie wykazały. Zero bakterii, zero pasożytów.
Lekarz stwierdził, że Lemon musiał mieć po prostu pecha i zjeść coś co mu najzwyczajniej zaszkodziło, i jego układ trawienny nie mógł sobie po prostu z tym poradzić. Mógł to być jakiś pająk, mucha lub też coś co było na trawie, którą skubał podczas ostatniej wycieczki na dwór.
Tak więc, jak widzicie troszkę stresu mieliśmy, jednak jesteśmy szczęśliwi, że wszystko skończyło się dobrze.
Dobrze , że to nic poważnego, na pewno dojdzie do siebie.
OdpowiedzUsuńNiestety co jakiś czas również muszę odwiedzać weterynarza, mój 11- letni pies ma problemy z wątrobą i co jakiś czas ma nawroty choroby ale to już z racji wieku.
Wraz z moją zwierzęcą świtą życzę dużo zdrówka Lemonkowi.
Ps. Kto by pomyślał,że kocia kupka może sprawić tyle radości :)
Dokładnie, radości mieliśmy co niemiara ;)
UsuńUff... dobrze, że już wszystko jest ok.
OdpowiedzUsuńKochany Lemonek.
U nas biegunka była objawem zalegania bezoarów w przewodzie pokarmowym.
Lemon ma fajnych i opiekuńczych właścicieli:) musiał wyzdrowieć:)
OdpowiedzUsuńDziękujemy za miłe słowa ;)
UsuńAle fajny pieszczoszek :) ma bardzo nietypową urodę - wcześniej takiego nie widziałam :-) życzę dużo zdrówka !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Rzeczywiście jego uroda jest troszkę nietypowa, a to wszystko dlatego, że jest to kot orientalny ;)
UsuńDobrze że już wszystko w porządku, dzielny Lemonek :) Mógł faktycznie coś zjeść, połknąć.. nie przed wszystkim da się uchronić niestety, ale najważniejsze że już zdrowy :) Ucałuj Lemonkowy nosek i życz dużo zdrowia :)
OdpowiedzUsuńDokładnie, upilnowanie tych ciekawskich stworzeń bywa wręcz nierealne. Dzisiaj widząc jego dziwne zainteresowanie czymś, zobaczyłam, że Lemon wyniuchał ogromnego bąka... Na szczęście w porę udało mi się otworzyć okno i go wypuścić ;)
UsuńOj, na smutnego wyglądał. Cieszę się, że już lepiej :)
OdpowiedzUsuńTo prawda wyglądał marnie przez te kilka dni, na szczęście już jest lepiej ;)
UsuńAle słodziak. Widać, że lubi być głaskany. Dobrze, że już jest lepiej.
OdpowiedzUsuńTo prawda, pieszczoch z niego jest, jednak pazurki czasami umie pokazać;)
UsuńDobrze, że już po wszystkim :)
OdpowiedzUsuńZwierzaki nie powinny chorować, jak mój Puszek był chory to najchętniej bym się z nim zamieniła bo nie mogłam patrzeć w te jego smutne oczka bez płaczu :(
OdpowiedzUsuńZdrowia dla Leonka :*
OdpowiedzUsuńTaki drobiazg, a tak się biedak męczył. Dobrze, że już jest w porządku.
OdpowiedzUsuńZ taką opieką z pewnością będzie OK!
OdpowiedzUsuńLemon widać zadowolony :)
OdpowiedzUsuńZdrowia dla Lemonka :*
OdpowiedzUsuńUff no to kamień z serca. Badaczek trochę nacierpiał, ale macie takie szczęście (że to tylko zatrucie) w nieszczęściu.
OdpowiedzUsuńzdróweczka dla kotka :)
OdpowiedzUsuńDobrze że już wszystko ok :)
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że pomyślnie się zakończyło! Słodki kotek :)
OdpowiedzUsuńna szczescie wszystko juz okey, slodziak i biedactwo z niego :(
OdpowiedzUsuńobserwujemy?
OdpowiedzUsuńCieszę się, że już wszystko w porządku :-) ja to zawsze obawiam się takich sytuacji, jestem straszną panikarą i bardzo przeżywam, jak coś dzieje się moim zwierzakom...
OdpowiedzUsuńLemon! bidoczku!;) dobrze, że wszystko ok!
OdpowiedzUsuń